poniedziałek, 28 lutego 2011

lubię poniedziałki :)

o wschodzie słońca rzadko wstaję, ale lubię to rozbudzanie tygodnia. lubię jak już jest po weekendzie.

23.00
Tak, i tydzień ruszył z kopyta... m.in. w kinie byłam na Sanctum. Film niepotrzebnie zrobiono w 3D, oczy bolały od patrzenia, a efekt nie był zachwycający. Sam film taki sobie, chociaż czym dłużej o nim myślę, tym bardziej mi się podoba... W każdym razie ciesze się, że nie musiałam iść na "Jak zostać królem". jakoś podświadomie odrzucało mnie na sam tytuł...

Poza tym obiad w Mc-u, spinki i puder... a na koniec przystojniak :) z Saturna...

Brak komentarzy: