jakiś czas temu uszyłam sukienkę. zwykły prostokąt z dziurami na ręce, głowę i nogi :) jest ciepła i miła w dotyku. idealna na takie chłodne i deszczowe dni jak dziś.
suche róże dostałam. były elementem większego stroika, który nadawał się już do wyrzucenia. lubię sobie rozmontowywać takie rzeczy. dzięki temu zyskałam metr zielonego drutu, kilka sznurków i kawałek płótna. przyda się :)
róże po sesji wylądowały w koszu.