poniedziałek, 28 lutego 2011

lubię poniedziałki :)

o wschodzie słońca rzadko wstaję, ale lubię to rozbudzanie tygodnia. lubię jak już jest po weekendzie.

23.00
Tak, i tydzień ruszył z kopyta... m.in. w kinie byłam na Sanctum. Film niepotrzebnie zrobiono w 3D, oczy bolały od patrzenia, a efekt nie był zachwycający. Sam film taki sobie, chociaż czym dłużej o nim myślę, tym bardziej mi się podoba... W każdym razie ciesze się, że nie musiałam iść na "Jak zostać królem". jakoś podświadomie odrzucało mnie na sam tytuł...

Poza tym obiad w Mc-u, spinki i puder... a na koniec przystojniak :) z Saturna...

poniedziałek, 7 lutego 2011

powiało wiosną...

krajobraz zrobił się szary. Zima zgubiła biały puch... a wiosna wciąż czeka na kolory...

a poza tym... zakupy, telefony, gotowanie i paczek nadawanie...






niedziela, 6 lutego 2011

biesiadny czas

... heh.

a za oknem zima jakaś taka niemrawa... bez śniegu, wieje wiatr i jest nieprzyjemnie.
nawet mlecznik ubrał się w ciepły sweterek :)


piątek, 4 lutego 2011

miła chwila jak warkocz...

zaplata różne strony nastroju... jaśniejsze i ciemniejsze odcienie...

a na deser czekoladki LindtLINDOR oraz piwo Heineken.

czwartek, 3 lutego 2011

plany i ich reazlizacja...

plan to jedno, ważniejsza jest jednak moc wykonania... o ile na plan nie mają wpływu czynniki wyższe, niezależne od nas, to sprawa wydaje się być prosta, no, przynajmniej prostsza, jeśli jednak do przeskoczenia mamy zbyt wiele przeszkód, wtedy różnie bywa...

na pewno bycie cierpliwym jest cnotą... choć to strasznie wkurzające zajęcie.

dzisiaj życie stało się łatwiejsze. pewnie do następnego trudniejszego razu...
póki co, ciesze się tą miłą chwilą.

a na deser ciasto z jabłkami i polewą czekoladową, piwo miodowe Łomża, oraz list...